Zapachniało. Zapachniało mi od razu, kiedy tylko opuściłam teren lotniska na Pudongu, ale zapachniało mi prawdziwie dopiero wtedy, kiedy dojechałam do miasta. Orientalne smaki przemieszały się z zapachem ludzi i ulic tworząc prawdziwy zapachowy obraz Chin. Dopiero wtedy, gdy zachłysnęłam się tym powietrzem, kiedy każda moja komórka poczuła, że ja znowu tutaj, okazało się, że tęskniłam.
Tęskniłam za wozami kolorowymi, z których o każdej porze można kupić coś do jedzenia, tęskniłam za strażnikami, co mi bramy przed budynkiem pilnują i za babcią mieszkającą parę pięter nade mną, która to użalała się nad żywotem mym marnym, gdy jej w ostatni dzień przed wyjazdem, jadąc windą gdzieś pomiędzy moim 11 piętrem a parterem, wyznałam, że świąt chińskiego nowego roku się u nas w kraju nie obchodzi.
I oto jestem znowu. Trochę spóźniona z tym powrotem, bo się naszych oscypków najeść nie mogłam, bo mi się zdawało, że jak się najem na zapas, to mi na dłużej starczy. Nie starczyło. Zabrakło już w samolocie, kiedy mi podali zamiast polskiej razowej bułki, bułkę słodką, a do niej masło i żółty ser. Najbardziej jednak serce mi zamarło, kiedy na lotnisku pies po taśmie z bagażami biegał. Biegał i wąchał, ale mojego ukrytego między ręcznikami salami, mojego sera i kabanosów nie wywąchał na szczęście. A gdyby wywąchał?
Strach myśleć, jaka byłaby to tragednia głównie dla tych, którzy w Szanghaju od pięciu tygodni bardziej na ową wcześniej obiecaną zawartość mej walizki czekali niż na mnie. Doczekali się. A ja się doczekałam chińskich smaków i chińskich zapachów i tęsknoty za oscypkami znowu też się doczekałam. Takie oto zapachy i takie oto tęsknoty.
21 marca o godz. 18:57 317
Wiem, że to drażliwy temat jak się siedzi w cieniu Muru Chińskiego a google wraz z yahoo tną wszelkie strony z przedrostkiem „demo-„, ale czy cokolwiek „mówi” się tam na temat Tybetu albo ewentualnego bojkotu igrzysk?
22 marca o godz. 15:29 324
Kuchnio … moja, ile Cię trzeba cenić… 😉
Pozdrawiam, Wesołych Świat!
24 marca o godz. 20:22 343
Miło, że wróciłaś. Ostatnio wchodzę na strony Polityki tylko ze względu na Twoje wpisy.
Pozdrawiam
25 marca o godz. 11:17 350
Wreszcie jesteś – teraz zrozumiałam Twoje milczenie i tęsknotę.
26 marca o godz. 7:39 359
Dla mnie Chiny pachna Chinczykami – ten zapach wita mnie juz na Pudongu – zapach niemytego ciala (w zimie prysznic raz na tydzien to norma), zapach sosu sojowego czy ryzu, nie wiem co to jest, najlepiej to wyczuc w metrze. Inaczej tez jest tu pojmowany ladny zapach – gdy wchodze rano do windy porannie spryskana perfumem – Chinczycy mowia: hen xiang!! (intensywny zapach!!), poczym przestaja wdychac i czekaja z utesknieniem na parter. Masz racje: takie to oto zapachy, takie to oto nosy.. Ja nad zapach (chinskiego) orientu przedkladam zapach Diora ;o) Pozdrawiam!
1 kwietnia o godz. 2:44 378
Ach, nareszcie 🙂 Witam po dluugim urlopie 😉 Ha! Co do zapachow to mam takie samo zdanie jak China Girl… Z tym, ze tego niemytego ciala nie nazwalbym zapachem lecz bardziej dosadnie.
A za jedzeniem tez juz mi troche teskno. Jade w kwietniu na tydzien urlopu to najem bigosu i schabowego i co mi tam jeszcze zaserwuja. 😀 Zazdroszcze pobytu 🙂